Wideo dostępne pod linkiem: https://wideo.pap.pl/videos/77224/.
Mrożące krew w żyłach opowieści o morderstwach, toruńskich katach, a także średniowiecznych nierządnicach były tematami mrocznego wieczornego spaceru halloweenowego po ulicach Starego Miasta wpisanego na listę UNESCO. To pomysł jednej z toruńskich przewodniczek na popularyzację historii lokalnej.
Dwa wieczorne spacery po toruńskiej Starówce pod nazwą "Mroczne sekrety Torunia" zgromadziły ponad 100 osób. Ich inicjatorką jest toruńska przewodniczka miejska Paulina Pawlewicz. Zaproponowała w Halloween zamiast "cukierków i psikusów" sposób na anegdotyczne, pełne czarnego humoru i dowcipu przedstawienie historii lokalnej.
"Wpadłam na ten pomysł w tamtym roku, aby przybliżyć torunianom miasto z nieco innej strony i perspektywy. Brakowało mi tego w naszym mieście. Będąc w Łodzi czy w Kazimierzu widziałam tego typu spacery, może niekoniecznie o tematyce halloweenowej. Na pewno jednak osadzone w kryminalnych tematach. Chciałam coś takiego zrobić u nas, aby ludzie się zebrali, mogli się pobawić" - powiedziała w rozmowie z PAP Pawlewicz.
W programie spacerów nie mogło zabraknąć morderstw, opowieści o katach toruńskich, średniowiecznych torturach.
"W zeszłym roku z jednego spaceru wyszło osiem. Zależy mi na tym, żeby przekazywać historię Torunia przez zabawę" - wyjaśniła przewodniczka toruńska.
Listopadowa aura, wiatr i dość chłodne powietrze stwarzały atmosferę idealną do halloweenowych opowieści. Przy ul. Wysokiej, gdzie był w średniowieczu Lisi Zaułek i baszta katowska, Pawlewicz opowiadała o życiu kata toruńskiego.
"Torunianie raczej tymi ulicami starali się nie chadzać. Tym bardziej nocą. Kat był jednym z ważniejszych urzędników dawnych czasów. Był to urząd sprawowany na stałe do XVIII wieku. Egzekucje, kary publiczne były stosowane. W miejscu pomnika Kopernika, gdzie teraz każdy sobie robi zdjęcie, spotykają się mieszkańcy, stał w tamtych czasach pręgież do biczowania. (...) Zadawano baty na goły zadek publicznie" - mówiła przewodniczka w okolicach dawnej siedziby kata.
Ówcześni mieszkańcy bali się m.in., że jeżeli napiją się z tego samego kielicha co kat, to przyniesie to im nieszczęście. Kat mógł mieć rodzinę i dzieci. "Kat z Chełmna chciał ochrzcić swoje dziecko, ale nie było chętnych, aby zostać ojcami chrzestnymi. Odezwał się do kata z Torunia i ten się zgodził. Jest taka historia. Taka ówczesna +Rodzinka.pl+. Mówi się, można też o tym przeczytać, że jeżeli kat miał stracić kobietę, która była urodziwa, atrakcyjna, młoda, to mógł jej darować życie. Wówczas ona zostawała jego żoną. Wtedy mogła prowadzić jedyny legalny przybytek publiczny w mieście" - mówiła żartobliwie prowadząca spacer. Opowiadała również o średniowiecznych nierządnicach.
Od sprawy ich wygnania na lewy brzeg Wisły teren Kępy Bazarowej nazywano małpim gajem. Publiczność raz po raz wybuchała śmiechem słuchając opowieści o dość "rozpasanej obyczajowości" ówczesnych mieszkańców miasta.
Wśród tematów pojawiło się także ciało znalezione sto lat temu w miejskim teatrze, jak również niezbyt wyszukany smak toruńskiego piwa.
"Jaki był alkohol w dawnym Toruniu? Przyjęło się, że niesmaczny, obrzydliwy. Czemu? A to dlatego, że kąpano się w wodzie, z której szynkowano trunek. A wówczas za często się nie kąpano. Był jednak sposób, aby polepszyć smak piwa czy wina. Do beczki dodawano obcięty palec skazańca. Oczywiście było to zabobonne, ale wierzyło publicznie, że może to pomóc" - mówiła z uśmiechem Pawlewicz.
Kilka razy w rozmowie z PAP podkreślała, że jej spacery po Toruniu to nie naukowy wykład, a próba zachęcenia ludzi do zgłębienia historii miasta w sposób luźny, przystępny, nieco anegdotyczny i humorystyczny. Część opowieści, jak ta o Dusicielce z ulicy Łaziennej mroziła krew w żyłach.
"Nasza Marianna zatrudniała się w domu u coraz to nowych właścicieli. Albo nawiązywała romans z mężczyzną, albo starała się pozbyć kobiety, aby ją okraść - pozorując samobójstwo przez uduszenie" - podkreśliła podczas jednej z opowieści przy ul. Łaziennej.
O tym, kogo znaleziono w kałuży krwi w toruńskim teatrze, można dowiedzieć się uczestnicząc w takim spacerze. Autorka nie chce zdradzać całego scenariusza, bo kolejna okazja do poznania mrożących krew w żyłach opowieści już najpewniej w Andrzejki.(PAP)
Autor: Tomasz Więcławski
twi/ jann/ mhr/
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu nkp24.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz